Tak blisko, a tak daleko – weekend we Lwowie
8/07/2017
Tytuł ma przysłowiowe dwa dna. Pierwsze dno w sensie przenośnym i dosłownym polega na tym, że aby dostać się do Lwowa przykładowo z Bielska-Białej nie wystarczą 4,5h, które przewiduje google maps. Do tego należy dodać przynajmniej 3 godzinny korek przy przejściu granicznym. O tym jak sobie z tym poradzić pisałam tutaj. Drugim dnem, które nie ma nic wspólnego ze złym znaczeniem tego słowa, jest to, że we Lwowie mimo teoretycznie bliskiej lokalizacji jest pewna dzikość, coś zupełnie innego od znanych mi miast. Niezrozumiałe dla mnie zapisy cyrylicą, tysiące pomysłowych knajpek i barów, babcie stojące na chodnikach, sprzedające zerwane kwiaty, jabłka, groch lub inne drobne rzeczy no i uzdolnieni muzykanci na każdym kroku.
Do
Lwowa pojechaliśmy w lutym, głównie po to, żeby spotkać się z naszymi
ukraińskimi przyjaciółmi Yaną i Romanem. To przesympatyczna para, którą
poznaliśmy podczas pracy w Niemczech, kiedy to przyszło nam dzielić we czwórkę
mały pokoik. To oni byli naszymi przewodnikami po Lwowie i cierpliwie
tłumaczyli wszystkie napisy i inne dziwne dla nas sytuacje. Yana zwykła mówić,
że Lwów jest piękny szczególnie zimą. My trafiliśmy na resztki śniegu i
poświąteczne porządki, ale i tak było fajnie!
Co
robić we Lwowie?
1. Numerem jeden jest oczywiście Stary Rynek
lwowski, w którym bez trudu można się zakochać, a powodów do
tego jest kilka: piękna zabudowa, muzykanci, postaci z różnych
epok przechadzające się między zwiedzającymi z koszykiem
owoców/lizaków/cukierków, mityczne fontanny na czterech końcach
rynku, wieża ratuszowa i wszystko to, co akurat rzuci się w oczy.
Mimo tego, że miejsce to zazwyczaj tętni życiem, równocześnie
bije od niego wielki spokój.
2. Wieża ratuszowa usytuowana jest również na
Starym Rynku i grzechem było by nie skorzystać z możliwości
wyjścia na nią. Za drobną opłatą czeka nas zawrót głowy –
dosłownie. Do pokonania mamy sporą ilość krętych schodów, ale
w zamian za to panorama Lwowa leży u stóp.
3. Przemierzając ulice warto zatrzymać wzrok na
wszechobecnych pomnikach, witrynach sklepów, aptek itd. (potrafią
zaskoczyć swym oryginalnym wyglądem!), lub też wstąpić do
Opery lwowskiej, Cerkwi Najświętszej Eucharystii,
Cerkwi św. Andrzeja oraz Katedry Ormiańskiej
(przestrzenne wnętrze, zdobione bajecznymi malowidłami robi
wrażenie). Na uwagę zasługują też samochody (wypatrujmy ukraińskich zaporożców!)
4. Restauracje, kawiarnie, bary – to coś na co bardzo liczyłam i nie zawiodłam się. Faktem jest, że Lwów słynie z oryginalnych pomysłów na tego typu miejsca, jednak w tych najsłynniejszych o miejsce może być ciężko. Przykładowo słynna restauracja Kata, Kryjówka, Gazowa Lampa – brak miejsc o wieczorowej porze. Warto jednak wejść i przynajmniej na chwilkę zobaczyć wystrój. W zamian za to z łatwością można znaleźć inne, ukryte w uliczkach Lwowa knajpy, które wyglądem wcale nie odbiegają od tych popularnych. My przykładowo trafiliśmy do kociej kawiarni, gdzie motywem przewodnim jak sama nazwa mówi były wszechobecne figurki i obrazy kotów. Na uwagę zasługuje również Dom Legend, w którym znajduje się 9 podzielonych tematycznie sal. Jedzenie co prawda nam nie smakowało, ale zrekompensował to wystrój i pyszne piwo. Można również udać się na dach Domu Legend, na którym główną atrakcję stanowi zaparkowany samochód i widok na miasto. Warto również odwiedzić najstarszą lwowską pocztę. Na zapytanie można zakupić oryginalne pocztówki.
5. Manufaktura kawy. To tutaj możemy degustować,
smakować, kupować lwowską kawę i przeróżne gadżety z nią
związane. Miejsce w weekendy jest mocno zatłoczone, ale warto
wstąpić.
6. Manufaktura czekolady. Z zewnątrz wyglądający
dość niepozornie budynek. Przez witrynę można podglądać jak
pracownicy mieszają czekoladę, wylewają do forem ozdabiają ją
dodatkami i w końcu rzeźbią w niej przeróżne portrety, figury
etc. Warto wejść do środka, ponieważ na I i II piętrze można
te wyroby zakupić. Wybór jest ogromny, od zwykłych czekolad po
figurki przedstawiające kamasutrę.
7. Landrynkowa manufaktura. Z witryny uśmiechają
się do nas landrynkowe, tańczące postaci. W środku można
oglądać prawdziwą sztukę, której owocem są piękne, kolorowe
lizaki.
8. Sklep ze słodyczami Roshen. Jest to największe
ukraińskie przedsiębiorstwo, które specjalizuje się w wyrobach
cukierniczych. Nazwa firmy pochodzi od jej założyciela, prezydenta
Ukrainy Petra Poroszenko. Oczywiście wita nas nietuzinkowa witryna
z poruszającymi się postaciami, przedstawiającymi w skrócie
historię cukierni.
9. Targ staroci. Słynny lwowski bazar, na którym
znajdziemy wszystko czego nie potrzebujemy, ale chcieli byśmy mieć.
Część tego miejsca przesiąknęła straganami z typowymi
pamiątkami, ale większa część to nadal starocie. Sztućce,
zastawy, ordery, odznaki wojenne, świeczniki, obrazy, walizki.
Jednym słowem wszystko i nic.
Super miejsce :) Właśnie wróciłam z Ukrainy :)
OdpowiedzUsuń