Tak blisko, a tak daleko – weekend we Lwowie



Tytuł ma przysłowiowe dwa dna. Pierwsze dno w sensie przenośnym i dosłownym polega na tym, że aby dostać się do Lwowa przykładowo z Bielska-Białej nie wystarczą 4,5h, które przewiduje google maps. Do tego należy dodać przynajmniej 3 godzinny korek przy przejściu granicznym. O tym jak sobie z tym poradzić pisałam tutaj. Drugim dnem, które nie ma nic wspólnego ze złym znaczeniem tego słowa, jest to, że we Lwowie mimo teoretycznie bliskiej lokalizacji jest pewna dzikość, coś zupełnie innego od znanych mi miast. Niezrozumiałe dla mnie zapisy cyrylicą, tysiące pomysłowych knajpek i barów, babcie stojące na chodnikach, sprzedające zerwane kwiaty, jabłka, groch lub inne drobne rzeczy no i uzdolnieni muzykanci na każdym kroku.


Do Lwowa pojechaliśmy w lutym, głównie po to, żeby spotkać się z naszymi ukraińskimi przyjaciółmi Yaną i Romanem. To przesympatyczna para, którą poznaliśmy podczas pracy w Niemczech, kiedy to przyszło nam dzielić we czwórkę mały pokoik. To oni byli naszymi przewodnikami po Lwowie i cierpliwie tłumaczyli wszystkie napisy i inne dziwne dla nas sytuacje. Yana zwykła mówić, że Lwów jest piękny szczególnie zimą. My trafiliśmy na resztki śniegu i poświąteczne porządki, ale i tak było fajnie!


Co robić we Lwowie?


1. Numerem jeden jest oczywiście Stary Rynek lwowski, w którym bez trudu można się zakochać, a powodów do tego jest kilka: piękna zabudowa, muzykanci, postaci z różnych epok przechadzające się między zwiedzającymi z koszykiem owoców/lizaków/cukierków, mityczne fontanny na czterech końcach rynku, wieża ratuszowa i wszystko to, co akurat rzuci się w oczy. Mimo tego, że miejsce to zazwyczaj tętni życiem, równocześnie bije od niego wielki spokój.


2. Wieża ratuszowa usytuowana jest również na Starym Rynku i grzechem było by nie skorzystać z możliwości wyjścia na nią. Za drobną opłatą czeka nas zawrót głowy – dosłownie. Do pokonania mamy sporą ilość krętych schodów, ale w zamian za to panorama Lwowa leży u stóp.


3. Przemierzając ulice warto zatrzymać wzrok na wszechobecnych pomnikach, witrynach sklepów, aptek itd. (potrafią zaskoczyć swym oryginalnym wyglądem!), lub też wstąpić do Opery lwowskiej, Cerkwi Najświętszej Eucharystii, Cerkwi św. Andrzeja oraz Katedry Ormiańskiej (przestrzenne wnętrze, zdobione bajecznymi malowidłami robi wrażenie). Na uwagę zasługują też samochody (wypatrujmy ukraińskich zaporożców!)




4. Restauracje, kawiarnie, bary – to coś na co bardzo liczyłam i nie zawiodłam się. Faktem jest, że Lwów słynie z oryginalnych pomysłów na tego typu miejsca, jednak w tych najsłynniejszych o miejsce może być ciężko. Przykładowo słynna restauracja Kata, Kryjówka, Gazowa Lampa – brak miejsc o wieczorowej porze. Warto jednak wejść i przynajmniej na chwilkę zobaczyć wystrój. W zamian za to z łatwością można znaleźć inne, ukryte w uliczkach Lwowa knajpy, które wyglądem wcale nie odbiegają od tych popularnych. My przykładowo trafiliśmy do kociej kawiarni, gdzie motywem przewodnim jak sama nazwa mówi były wszechobecne figurki i obrazy kotów. Na uwagę zasługuje również Dom Legend, w którym znajduje się 9 podzielonych tematycznie sal. Jedzenie co prawda nam nie smakowało, ale zrekompensował to wystrój i pyszne piwo. Można również udać się na dach Domu Legend, na którym główną atrakcję stanowi zaparkowany samochód i widok na miasto. Warto również odwiedzić najstarszą lwowską pocztę. Na zapytanie można zakupić oryginalne pocztówki.



5. Manufaktura kawy. To tutaj możemy degustować, smakować, kupować lwowską kawę i przeróżne gadżety z nią związane. Miejsce w weekendy jest mocno zatłoczone, ale warto wstąpić.


6. Manufaktura czekolady. Z zewnątrz wyglądający dość niepozornie budynek. Przez witrynę można podglądać jak pracownicy mieszają czekoladę, wylewają do forem ozdabiają ją dodatkami i w końcu rzeźbią w niej przeróżne portrety, figury etc. Warto wejść do środka, ponieważ na I i II piętrze można te wyroby zakupić. Wybór jest ogromny, od zwykłych czekolad po figurki przedstawiające kamasutrę.

7. Landrynkowa manufaktura. Z witryny uśmiechają się do nas landrynkowe, tańczące postaci. W środku można oglądać prawdziwą sztukę, której owocem są piękne, kolorowe lizaki.

8. Sklep ze słodyczami Roshen. Jest to największe ukraińskie przedsiębiorstwo, które specjalizuje się w wyrobach cukierniczych. Nazwa firmy pochodzi od jej założyciela, prezydenta Ukrainy Petra Poroszenko. Oczywiście wita nas nietuzinkowa witryna z poruszającymi się postaciami, przedstawiającymi w skrócie historię cukierni.


9. Targ staroci. Słynny lwowski bazar, na którym znajdziemy wszystko czego nie potrzebujemy, ale chcieli byśmy mieć. Część tego miejsca przesiąknęła straganami z typowymi pamiątkami, ale większa część to nadal starocie. Sztućce, zastawy, ordery, odznaki wojenne, świeczniki, obrazy, walizki. Jednym słowem wszystko i nic.


10. Targ książek. Miejsce wyjątkowe. Prawdziwy raj dla fanów książek. Książki można kupić za grosze i nie trzeba daleko szukać, żeby trafić na perełki w języku polskim. Należy jednak pamiętać, że w czasie deszczu na placu Iwana Fiodorowa nie zastaniemy nic prócz pomnika.

1 komentarz:

Copyright © 2016 Wild Heart Tour , Blogger