Hanoi - co robić w stolicy Wietnamu?
12/16/2019
Hanoi było pierwszym miastem i w ogóle pierwszym miejscem, z którym zderzyłam się podczas podróży do Wietnamu. Jakie zrobiło wrażenie i czy warto poświęcić mu trochę uwagi? Wrażenie zrobiło ogromne, choć mogło to być spowodowane tym, że to mój pierwszy raz w Azji południowo-wschodniej. Wiadomo, wszystko nowe = wszystko interesujące. Odkładając na bok moje zachwyty małymi, codziennymi rzeczami...jest tam dużo do zwiedzania, a wysokie temperatury zachęcają do tego, żeby zwiedzać powolutku i napawać się wyjątkowym klimatem. W Hanoi spędziłam 5 dni, częściowo leniwych, częściowo aktywnych, a o tym co zobaczyłam w stolicy Wietnamu i co mnie zaskoczyło przeczytacie poniżej.
Hanoi – święto niepodległości i festiwal tańca smoka
Wiele osób Wietnam wciąż kojarzy
głównie z wojną. Nic dziwnego...najpierw Francuzi, później
Japonia, Amerykanie, w międzyczasie wojna z graniczącą Kambodżą,
no i na koniec krótkie, ale intensywne starcie z Chinami. Patrząc
na piękne pola ryżowe, uśmiechniętych mieszkańców i tętniące
życiem miasta jestem pełna podziwu jak prężnie rozwija się ten
kraj mimo usilnych prób pozbawienia go dosłownie wszystkiego.
Miejsca, daty oraz osoby związane
bezpośrednio z wyzwoleniem Wietnamu i upamiętniające wydarzenia z
przeszłości są tam traktowane bardzo poważnie. Jednym z takich
wydarzeń jest rocznica wyzwolenia Hanoi (10.10.1954), którą od
roku 2014 obchodzi się w stolicy z wielkim rozmachem. Trafiłam na
nią przypadkowo i okazała się to być jedna z najlepszych rzeczy
jakie spotkały mnie w Hanoi. Podczas obchodów rocznicowych
organizowany jest festiwal tańca smoka, co oznacza dużo lokalsów,
dużo pokazów i dużo zabawy! W końcu taniec smoka jest swego
rodzaju sztuką ludową, a sam wizerunek smoka jest dla Wietnamczyków
niesamowicie istotny, ponieważ według legendy prekursorami narodu
był Smok i Wróżka właśnie. O tym i o innych ważnych stworach,
bożkach i legendach przeczytacie w poście o wierzeniach wWietnamie.
W pokazach biorą udział smocze
zespoły z każdej (lub prawie każdej?) z dzielnic Hanoi, które
prezentują układy taneczne z elementami akrobatyki. Uczestnicy nie
są przypadkowi, widać że na próby poświęcają bardzo dużo
czasu, bo bieganie w kilkadziesiąt osób z ogromnym smokiem, którym
trzeba wykonać rozmaite manewry nie wygląda na proste zadanie.
Oczywiście całemu show przygrywają gongi, talerze i bębny.
Taniec wyraża nie tylko szczęście, ale również symbolizuje
wytrzymałość narodu i niezwykłą siłę Wietnamczyków.
Po pokazach odbywających się za dnia
zaczynają się pokazy nocne z muzyką współczesną. Po prostu
zabawa/festyn/gruba impreza – jak kto woli. Wszystko to odbywa się
na głównej ulicy, która jak wynika z moich obserwacji jest
zamykana dla ruchu samochodowego i skuterowego w każdy weekend, po
to aby mieszkańcy mogli wspólnie grać na ulicy w jengę,
spacerować, rozmawiać i prowadzić szeroko pojęte życie nocne.
Dzieciaki mogą w tym czasie jeździć zabawkowymi elektrycznymi
samochodzikami. Zabawnie to wygląda, bo jeżdżą tak samo
chaotycznie jak wszyscy dorośli, także to, że ulica jest zamknięta
dla ruchu samochodowo-skuterowego nie wyklucza potrącenia przez
szalonego kierowcę małego samochodziku.
Jedzenie w Hanoi
O jedzeniu jak zwykle nie mogę
powiedzieć zbyt dużo, bo kuchnia i próbowanie lokalnych dań nie
jest moją mocną stroną, dlatego będzie mała pogadanka o tym jak
wyglądają miejsca, w których serwowane jest jedzenie...
Zazwyczaj wczesnym rankiem każdy
wynosi swój malutki biznes z pokoju na ulicę i rozpoczyna się
handel, który trwa do późnych godzin nocnych. Każdy chodnik
zagospodarowany jest tak perfekcyjnie, że tylko pieszy-ninja
przeszedłby nim nie taranując przy tym małych plastikowych
krzesełek i stolików, owoców starannie układanych w równiutkie
stożki, czy też mis z wodą do mycia naczyń po konsumowanych ze
smakiem zupach pho. Tylko pieszy-ninja potrafiłby zamiast chodnikiem
przemknąć zakorkowaną, ruchliwą wprost proporcjonalnie do jej
wielkości ulicą. Co więc począć? Najlepiej na chwilkę wyjść z
roli pieszego-ninjy i usiąść w którejś z chodnikowych
restauracyjek, zamówić coś dobrego i obserwować wiecznie
zadziwiający ruch drogowy oraz obrzędy wykonywane przy
przygotowywaniu posiłków, które często odbywają się właśnie
na chodniku. Mycie garnków w miskach tuż obok posilających się
klientów, nakładany ręką makaron prosto z garnka ustawionego na
schodkach pobliskiego sklepu, nieopodal pani w tradycyjnym
wietnamskim kapeluszu „non la” obcina zbędne łodygi z czegoś
podobnego do kalarepy, bo tuż przed nią na skuterze zatrzymała się
klientka i bez konieczności zsiadania dokonały szybkiej, ulicznej
transakcji. Nie można tutaj powiedzieć, że nie wiesz co kupujesz.
Wszystko robione jest na oczach klienta, choć klient europejski
pewnie wolałby czasem tego nie widzieć. Alternatywą jest kupowanie
jedzenia w którejś z ekskluzywniejszych restauracji, w których
jednocześnie nigdy nie jedzą lokalsi. Muszę przyznać, że w Hanoi
dość często jadłam właśnie w takich miejscach, bo choć z
całego serca chcę wspierać lokalne mini biznesiki, to po pierwsze
jedzenie nie jest moją mocną stroną i nie przepadam aż tak za
próbowaniem nowych rzeczy, a po drugie staram się unikać miejsc
niepewnych, w których jedzenie jest przygotowywane bez zachowania
jakiejkolwiek higieny. W restauracjach też nigdy nie mam pewności
jak przygotowywane są posiłki, ale zawsze można zasięgnąć
opinii z tripadvisora i być choć trochę pewniejszym.... chociaż
co ja tu gadam o zachowaniu higieny, kiedy pracując na jordańskiej
pustyni wraz z egipskim kucharzem przygotowywałam sałatki dla
siebie i turystów na brudnym blacie zasypanym drobinkami piasku i
nie miałam nic do gadania! Ewentualnie mogłabym głodować :D.
Można o tym przeczytać tutaj. Podsumowując, zawsze kiedy jest taka
możliwość wybieram w miarę pewne miejsca serwujące posiłki, ale
jak trzeba i kultura tego wymaga to i zjem podejrzane mięso obrane z
niedoskonałości specjalnie dla mnie, ręcznie, przez pracującego
przy budowie dróg Wietnamczyka. Grunt to popić niepewne jedzenie
wysokoprocentowym alkoholem. Bezinteresowna pomoc i mili ludzie budzą
we mnie takie pozytywne emocje, że nie potrafię im odmówić!
A z wietnamskich dań polecam Pho (zupa z makaronem i zmiennymi dodatkami), sajgonki, mango sticky rice (pyszny klejący ryż podawany z mango i mlekiem kokosowym – uwaga bardzo słodkie i uzależnia!), bułka Bunh (bagietka z wybranymi składnikami, budki, które je serwują można spotkać na każdym kroku), pijcie dużo soków owocowych, są przepyszne. No i koniecznie spróbujcie tradycyjnej kawy ze skondensowanym mlekiem i ogólnie kawy wietnamskiej. Mimo, że na co dzień nie jestem fanką tego czarnego napoju, to w Wietnamie przemieniam się w psychofankę wypatrującą kawiarenek na każdym kroku.
Najciekawsze miejsca i rzeczy do zrobienia w Hanoi
Tego nie można pominąć, bo nie dość że piękne to zazwyczaj z ciekawą historią lub owiane legendami. Ja odwiedziłam nie tylko te znane, ale również randomowe, niby mniej spektakularnych, ale za to z klimacikiem. Rozrzucone są one po całym Hanoi, wstęp jest zazwyczaj bezpłatny i jest wielce prawdopodobne, że w środku nie będzie nikogo prócz was. W okolicy jednej z nich mogłam pooglądać z bliska jak rosną smocze owoce i inne egzotyczne owoce. Z bardziej znanych świątyń z płatnymi wstępami na pewno nie można pominąć Świątyni Literatury (ciekawy jest również park znajdujący się po drugiej stronie drogi), Pagody Jednej Kolumny oraz Świątyni Ngoc Son (znajdują się w niej zabalsamowane zwłoki żółwia giganta, który do 2016r mieszkał w pobliskim jeziorze stanowiąc wielką dumę Wietnamczyków. Jest z nim związana pewna legenda, o której można przeczytać w poście o wierzeniach i symbolach Wietnamu.)
3. Train Street
Train Street to wąska uliczka, pośrodku której znajdują się tory kolejowe, a po obu ich stronach stoją ściśnięte gęsto domy lokalsów, którzy częściowo przerobili je na mini kawiarenki. Dwa razy w tygodniu i kilka razy w weekendy przejeżdża tamtędy pociąg, który ledwo mieści się między budynkami. Przez lata była to ogromna atrakcja, coś co u nas nie miałoby prawa bytu. Życie mieszkańców i życie turystyczne toczyło się właśnie na torach, a w momencie przejazdu pociągu wszyscy wszystko sprzątali i stali grzecznie pod ścianami budynków tak, by nie utrudniać przejazdu. Właściciele kawiarenek zawsze upominali wychylające się osoby i ogólnie sprawowali pieczę nad bezproblemowym przejazdem pociągu. Dnia 6.10.2019 niestety nie udało się upilnować turystów, którzy chcąc zrobić sobie zdjęcie z pociągiem nie zeszli z torów. Pociąg musiał awaryjnie hamować. W rezultacie rząd zamknął dla ruchu turystycznego całą ulicę, wraz z kawiarenkami mieszkańców, dla których były one jedynym źródłem utrzymania...
4. Spacer wokół jeziora Hoan Kiem
To najpopularniejsze jezioro w Hanoi. To właśnie na nim znajduje się wspominana wcześniej świątynia Ngoc Son i to w nim żył pradziad żółw. Sama okolica jest również ciekawa. Przy jeziorze odbywają się przeróżne festiwale, a w weekendy drogi są tam zamykane po to, by można było na spokojnie pospacerować i nacieszyć się względnym spokojem. Często zagadują tam też dzieciaki, które chcą poćwiczyć z turystami język angielski.
5. Markety, targi, rynki
Niezależnie od kraju targi to zawsze jedne z najbardziej autentycznych miejsc, w których można obserwować życie lokalsów. W Hanoi z pewnością warto udać się do Dong Xuan Market, ale żeby wytrzymać tam dłużej lub przejść chociażby 1/4 stoisk trzeba być naprawdę miłośnikiem zakupów. Na samym dole 4 kondygnacyjnego, pokaźnego budynku znajdują się głównie stragany z jedzeniem, świeżymi owocami, rybami, sokami. Panuje tam duży tłok i każdy coś je, a po wejściu na główną halę niewiele się zmienia. Stoiska są upchane jedno na drugim i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Sprzedawcy nieraz leżą na sprzedawanym przez siebie towarze, bo inaczej nie mieścili by się na własnych stoiskach. Na dole znajdują się głównie stoiska, które zaklasyfikowała bym do kategorii „pierdoły”. Breloczki, spinki, zawieszki, pamiątki itd. Im wyżej tym więcej podróbek ubrań i obuwia, ale jest też bardzo dużo materiałów (bardzo ładnych i dobrych jakościowo!). Ogólnie jest tam tego tak dużo, że trzeba zobaczyć to na własne oczy! Market działa codziennie od 6-19.
Warto udać się też na nocny targ,
który odbywa się od piątku do niedzieli od godziny 19:00 do 23:00.
Targ zaczyna się od ulicy Hang Dao i kończy aż przy Dong Xuan
Market. Można tam kupić niedrogo rękodzieło, ubrania, buty,
okulary przeciwsłoneczne itd., cena zależy od umiejętności
targowania się – ja posiadam zerowe, bo zawsze jest mi głupio.
Dalej nie mogę się pogodzić z tym, że w niektórych miejscach tak
po prostu trzeba.
Targ kwiatowy Quang Ba - to miejsce
będzie rarytasem szczególnie dla rannych ptaszków, bo targ zaczyna
się od godziny 2:00 w nocy(!) i trwa do godziny 12:00 w południe.
Rynek ten jest szczególnie oblegany podczas festiwalu Tet.
6. Old Quarter Hanoi
To dzielnica, która jest głównym
celem dla 99.9% podróżnych i to tutaj znajduje się większość
atrakcji turystycznych, z którymi warto się zapoznać (wspomniany
wcześniej market Dong Xuan, świątynia Ngoc Son, jezioro Hoan
Kiem, Katedra św. Józefa – pozostałość po Francuzach). Można
też całymi dniami spacerować starożytnymi ulicami handlowymi,
których nazwy pochodzą od ich pierwotnych firm sprzed ok. 1000
lat. Ulic jest wiele i na każdej można znaleźć sklepy o
określonej tematyce. Tzn na jednej można kupić srebro, na innej
ciuchy, na jeszcze innej ozdoby, akcesoria sportowe itd. itp. Poza
tym dokładnie w miejscu -57B Dinh Tien Hoang Street, Hoan Kiem- 5
razy dziennie można oglądać wodny teatr lalek Thang Long. Żeby
wiedzieć o co w tym przedstawieniu chodzi warto zapoznać się
nieco z mitologią i legendami wietnamskimi, możecie o nich
poczytać tutaj....Ja niestety nie mogłam obejrzeć spektaklu, ale
na pewno jest to ciekawe doświadczenie. Koszt wstępu to około
100000VND, warto rezerwować z wyprzedzeniem, bo bilety schodzą
dość szybko.
7. Mauzoleum Ho Chi Mina
Ho Chi Min, zwany pieszczotliwie
wujkiem Ho był najpopularniejszym przywódcą Wietnamu i to jemu
zawdzięcza się połączenie jego północy z południem. Życzeniem
Ho Chi Mina było rozrzucenie jego prochów po śmierci na południu
i północy kraju, co miało być ostatecznym symbolem połączenia
państwa. Jego wola nie została jednak spełniona i Wietnamczycy
postawili mu takie właśnie Mauzoleum, w którym każdy Wietnamczyk
może oglądać zabalsamowane zwłoki swojego ukochanego przywódcy.
Co roku zwłoki wysyłane są do Rosji w celu konserwacji, dlatego
Mauzoleum nie zawsze jest otwarte. Wstęp jest bezpłatny. Godziny
otwarcia wt-czw 7:30 – 10:30, sb-nd 7:30 – 11:00. Przed wejściem
na plac, na którym stoi Mauzoleum prześwietlane są plecaki i
torby. Zabronione jest np. wnoszenie zapalniczek i ostrych narzędzi.
Nie wolno też żuć gum. Z Mauzoleum jest już rzut beretem do
Świątyni jednej kolumny.
To szczególne miejsce przypominające wojnę wietnamsko-amerykańską. Wrak amerykańskiego bombowca B-52 znajduje się pośrodku jednej z dzielinic mieszkalnych Hanoi (około 20min spaceru od Mauzoleum Ho Chi Mina). Miejsce jest trochę zaniedbane i raczej nie odwiedzane przez turystów, ale dla Wietnamczyków stanowi swego rodzaju trofeum wojenne. Poza tym zaraz obok zatopionego w małym zbiorniku wodnym bombowca znajduje się szkołai małe kawiarenki. Jest to świetne miejsce do poobserwowania życia nieco poza szalonym centrum miasta.
Z rana warto wybrać się na spacer po którymś z parków (np. Lenin Park, znajdujący się tuż obok Street Train), żeby poobserwować poranne ćwiczenia, a może nawet samemu wziąć w nich udział.
Wpadnij na YouTube zobaczyć filmik pokazujący życie w Hanoi
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz