Rajska wyspa Cat Ba
12/28/2019
Cat Ba - nazwa tej wyspy przewijała się przez większość stron, na których szukałam miejsc wartych odwiedzenia w Wietnamie północnym. Jeżeli nazwa jakiegoś miejsca występuje zbyt często i staje się ono „top” i „must see” to zazwyczaj z odwiedzenia takiego miejsca od razu rezygnuję, ale ta wyspa, wyspa CAT BA...coś mnie do niej przyciągało i musiałam zobaczyć ją na własne oczy. Większość osób wyspę zalicza w jeden dzień, a nierzadko turyści przyjeżdżają tutaj tylko po to, by wypłynąć w rejs po zatokach (co oczywiście też jest dobrym pomysłem). Ja spędziłam na wyspie niecałe 4 dni i chętnie poświęciła bym na nią jeszcze co najmniej dwa kolejne.
Czyste info praktyczne (jak dostać się
na wyspę Cat Ba z Hanoi, co zobaczyć, gdzie wykupić rejs po zatokach Ha
Long, Lan Ha) na dole posta.
Jedziemy na Cat Ba!
Po kilku dniach spędzonych w
zatłoczonym centrum Hanoi nadszedł czas na mały reset. Jak reset i
odpoczynek od zgiełku to jasne, że na wyspie! Szybko znaleźliśmy
łączony bilet (autobus > prom > autobus) w jednej z tysiąca
agencji turystycznych. Zazwyczaj nie korzystam z jakichkolwiek usług
agencji turystycznych, ale agencje turystyczne w Wietnamie są super.
Dlaczego? Zazwyczaj oprócz wiatraków skierowanych na pracowników
mają one w zanadrzu jakiś, chociaż jeden skierowany na klienta.
Takie udogodnienia są na wagę złota, szczególnie jeśli trzeba
rozprawiać o poważnych sprawach, a dokładniej o wartości nowych i
starych banknotów dolara. „Nie przyjmujemy starych dolarów”,
„stare dolary mają gorszy kurs”, „to będzie drogo
kosztowało”, „NO DOBRA, DAWAJCIE TE STARE”. Do głowy by mi
nie przyszło, żeby w Polsce wymieniając złotówki na dolary
prosić o nowe banknoty. A w sumie powinno mi to do głowy przyjść,
bo to samo było chociażby w Kazachstanie. Masz stare banknoty? Masz
lekko zmięty róg pieniądza? No to masz pecha, nie wymienimy/nie
przyjmiemy/nic ci za to nie sprzedamy.
Gdzie rozładować frustrację, gdy
mamy pieniądze a nic z nimi nie możemy zrobić? Na pewno nie na
osobach świadczących usługi, bo nie wzięli sobie tego z kosmosu.
Ci ludzie wymieniając je w banku na 90% również zostaną przycięci
na kursie za stary banknot.
Bilety kupione, godzina odjazdu
ustalona na 10:00. Jest 10:40, a my nadal czekamy i autobusu ani
śladu. W końcu podjeżdża młody chłopak na skuterze i mówi, że
„zaprowadzi” nas do miejsca, w którym czeka na nas autobus.
Zaprowadzi, czyli on pojedzie, a my pobiegniemy za nim w międzyczasie
starając się nie wpaść pod jeden z 10000 skuterów, które
przemieszczają się tą samą ulicą w każdym możliwym kierunku, z
różnymi ładunkami i z różną ilością pasażerów. Na chwilę
gubimy rzetelnego przewodnika, ze skutera przejeżdżającego przede
mną spadają jutowe wory z lodem zagradzając przejazd pozostałym.
Czy pozostali się tym martwią? Ani trochę, przecież jest jeszcze
chodnik, a jak chodnika zabraknie to i między stolikami przydrożnej
restauracji da radę. Tutaj nie ma rzeczy niemożliwych.
Znajdujemy przewodnika, znajdujemy
autobus. Czas na kilkugodzinną przejażdżkę autobusem z
zagłówkiem, który uniemożliwia jakiekolwiek wygodne oparcie się.
Następnie prom na wyspę i autobus do największej miejscowości na
Cat Ba, gdzie można wszystko.
Jak ja nie cierpię takich miejsc. Nie
dość, że najbardziej znana wyspa północnego Wietnamu, to jeszcze
hotel z widokiem na najpopularniejszy port, w najpopularniejszym
wśród turystów miasteczku, w dodatku z jęczącymi pod oknem do
późnych godzin nocnych ludźmi próbujących swoich sił w karaoke.
Imprezowa, turystyczna, popularna wyspa. Nie cierpię opisu tego
miejsca, jaki miałam w głowie kiedy tam jechałam. Tak naprawdę
bardzo polubiłam Cat Ba i jej różne oblicza i wcale nie
przeszkadzało mi to, że jest tam sporo turystów, bo szybko
przekonałam się o tym co zawsze – wystarczy dobra godzina i dobre
miejsce wtedy wszystko jest na wyłączność. Poza tym koniec końców
jak na październik to ruch turystyczny był znikomy.
Spacery wybrzeżem w towarzystwie
widoku na wystające z zatoki szpiczaste skały, plaże i turkusowa
woda budząca chęć ochłodzenia rozgrzanego słońcem ciała,
restauracje i bary, a tuż obok lokalne targi ze świeżymi owocami i
podróbami wszelkich wielkich marek. Przetestowałam jeden z takich
wyrobów, a mianowicie plecak znanej firmy, który posłużył mi do
przywiezienia prezentów i to był koniec jego żywota. Przy głównej
drodze kilka wypożyczalni ze skuterami...i to właśnie one
otwierają wrota do jeszcze ciekawszego oblicza wyspy! A gdyby tak
pojechać za miasto? Gdyby tak nauczyć się jazdy na skuterze w
szalonym Wietnamie i ruszyć przed siebie? Tak, to zdecydowanie to!
3$ za cały dzień bez kaucji,
okazywania dokumentów i w ogóle czegokolwiek sprawiało, że głupio
byłoby zrezygnować z takiej okazji. To tak jakby ktoś oferował
wycieczkę życia za prawie darmo, a w zamian zażądał jedynie
trochę odwagi i zdolności szybkiego uczenia się nowych rzeczy +
nienagannej podzielności uwagi, która zdecydowanie jest ważną
cechą podczas podbijania Wietnamu zarówno od strony motoryzacyjnej,
jak i od strony pieszo-trekkingowej. Nawet najwięksi marzyciele w
starciu z wietnamskim ruchem drogowym muszą zejść z obłoków,
jeśli nie chcą wylądować tam raz na zawsze.
Skutery na wyspie były w większości
automatyczne, bo i nie było zbytnio miejsc, w których potrzebna by
była manualna zmiana biegów. Po nauce jazdy, która obejmowała
pokazanie gdzie włożyć kluczyk oraz jak walnąć ręką w
bagażnik, żeby się otworzył ruszyliśmy na stację, na której
zatankowaliśmy do pełna...nie z kanistra, nie z dystrybutora, a z
plastikowych butelek. Tanioszka. Oczywiście w skuterach nie wszystko
działało i nawet nie nastawiałam się, że tak będzie. Licznik
ciągle pokazywał, że jadę zero, coś trzaskało i strzelało, a w
najgorszym miejscu, gdzie słońce piekło jak szalone skuter wszczał
protest i postanowił nie odpalić. Grunt to dobry pomysł. Pod górę
nie odpalał, ale z górki nabrał wiatru w koła! Najważniejsze
było to, że: widoki, ogromne motyle na całej trasie, iście
tropikalne scenerie, wioski pełne lokalsów, najlepsza na świecie
kawa, wolność i dzikość...Nie mogę sobie darować tego, że nie
poszliśmy na trekking po dżungli, ale upał był wielki, my trochę
chorzy. Nawet bez wchodzenia wiem jednak, że to warte polecenia.
Więcej info o miejscach poniżej.
Informacje praktyczne
Gdzie zatrzymać się na Cat ba?
Na początku bardzo chciałam znaleźć
jakieś dzikie, odizolowane miejsce, ale ostatecznie stwierdzam że
samo centrum było dobrym wyborem. Można szybko przemieszczać się
na nogach między ciekawymi punktami, łatwo znaleźć wypożyczalnie
skuterów, a wysokie hotele/hostele umiejscowione w większości
wzdłuż głównej ulicy oferują wspaniałe widoki na zatokę.
3 osobowy pokój na jednym z
najwyższych pięter z super widoczkiem wyszedł 750000VND za 3 noce,
na bookingu nazywał się Private balcony hotel, ale w realu nazwa
widniejąca na budynku to Phong Lan hotel.
Co robić w mieście na Cat Ba
1. Targ
Można tam znaleźć wszystko co
potrzebne i niepotrzebne. Jeśli czegoś przeciw komarom to polecam
nie zaopatrywać się w aptekach przy głównej ulicy tylko w aptece
usytuowanej właśnie na targu. Jest 50% taniej, a produkty te same,
ja kupowałam Remos. Poza tym na targu można znaleźć jak zwykle
wszystko. Polecam wypróbować tam egzotyczne owoce, a jeśli
lubicie lokalne smaki to tuż obok znajdują się małe jadłodajnie,
w których ucztują lokalsi. Można wybierać wśród krewetek,
kalmarów, małż i innych rzeczy, których nazw nawet nie znam
2. Plaże
Nie jestem fanką plaż, ale muszę
przyznać, że poranne pływanie w deszczu na Cat Ba Sunrise
sprawiało mi dużą przyjemność! Pomijając plażowanie, a będąc
w temacie plaż polecam malowniczą trasę deptakiem z plaży Cat Ba
Sunrise Resort na plażę Cat Co1 Beach.
3. Fluorescencyjny plankton na Cat Ba
(świecący plankton) Niestety mi nie udało się go
zobaczyć, ale mam potwierdzone info gdzie i jak to zrobić. Muszą
być spełnione następujące warunki: ciemna noc, najlepiej
bezgwiezdna, zgaszone światła wszystkich łodzi oraz lokali, które
mogłyby zakłócać ciemność. Te warunki najczęściej spełnia
plaża Tung Thu Beach, na którą najlepiej wybrać się w nocy. Od
naszego hotelu do tego miejsca było jakoś 20min spacerkiem.
4. Zachody słońca podobno najlepiej
ogląda się z Cannon Fort, niestety podczas mojej wizyty trwały
prace remontowe, ale równie pięknie oglądało się je z tarasu Le
Pont Club popijając świeży sok z ananasa.
5. Atrakcją może być również
posiłek na jednej z pływających restauracji. Umieszczone są one
na wodach zatoki. Do niektórych prowadzą długie wiszące mosty,
do innych trzeba dopłynąć łódką. Koniecznie spróbujcie mango
sticky rice!
6. Spacery
Warto pospacerować bocznymi uliczkami
i poobserwować jak wyglądało Cat Ba zanim pojawiły się
dziesiątki wysokich hoteli, restauracji i turystyczna otoczka.
Jak i gdzie wynająć skuter na Cat Ba?
To będzie najprostszy instruktaż
jakiego udzielałam. Po prostu zatrzymać się przy miejscu, gdzie na
skuterach napisana jest tabliczka RENT. Skuter na cały dzień to
koszt około 3E bez okazywania prawa jazdy, bez wypełniania żadnych
papierów. Dajesz 3E, bierzesz kluczyki i jedziesz. Dodatkowo
najczęściej udzielane są informacje, gdzie i co warto zobaczyć.
Poniżej wrzucam zdjęcie naszej wypożyczalni, znajdowała się ona
mniej więcej w okolicach ATM Saigon Bank, Oasis Bar2. Nie znam zasad
innych wypożyczalni, ale przypuszczalnie będą podobne.
Trasa skuterowa po Cat Ba
Pomimo, że trasa sama w sobie jest
super przygodą warto wiedzieć co można zrobić po drodze.
Zacznijmy od końca. Na samej północy znajduje się zielona
drabinka prowadząca do punktu widokowego, pewien przewodnik
powiedział nam, że to mało znane miejsce, które jest mega!
Niestety wejście na drabinkę było zaryglowane, ale polecam
sprawdzać bo już samo wejście po niej brzmiało jak dobra
przygoda! Poza tym do drabinki prowadzi trasa pomiędzy turkusowymi
wodami zatoki także i tak warto, nawet jeśli wejście dalej będzie
niemożliwe. Na samym dole znajdziecie poglądową mapkę, gdzie mniej więcej znajdują się poszczególne miejsca na wyspie.
Jeśli już mowa o turkusowych wodach
to warto wiedzieć o malutkiej świątyni ukrytej na wyspie –
Temple at Bay. Prowadzi do niej bardzo klimatyczny drewniany most
ustawiony na palach. Magiczność tego miejsca zwiększa się wraz z
poziomem wody, który w naszym przypadku był dość wysoki.
Dodatkowym plusem było zero ludzi, cisza, spokój.
Mniej więcej 14km od miasta (tt Cat
Ba) znajduje się wejście do Parku Narodowego i uważam, że warto
rozdzielić to na kolejny dzień i na spokojnie udać się na
trekking po dżungli. Trasy są przeróżne i jest to jedno z
niewielu miejsc w Wietnamie, w którym można poruszać się po
dżungli bez konieczności wynajmowania przewodnika. Dla miłośników
tekkingu stworzone są trasy nawet do odległych wiosek położonych
nad zatoką, do których można albo dojść przez dżunglę, albo
dopłynąć łódką. Dojechać skuterem/samochodem nie można.
Poza tym na naszej skuterowej trasie do
odwiedzenia jest również jaskinia Trung Trang oraz Hospital Cave, w
której leczeni byli żołnierze podczas wojny. W okolicach wejścia
do Parku Narodowego warto zrobić sobie małą przerwę na pyszną
kawę ze skondensowanym mlekiem lub świeżo wyciskany sok owocowy.
Aaa...nie można też zapominać o ogromnych, kolorowych motylach,
które cały czas przelatują przed skuterami.
Co poza tym?
Na Cat Ba można dostać się na własną
rękę, ale zajmie to więcej czasu także przy ograniczonym czasie
polecam kupić usługę przejazdu w jednej z agencji turystycznych w
Hanoi (lub innym większym mieście). Koszt dojazdu obejmuje
autobus>prom>bus wysadzający przy zarezerwowanym miejscu
noclegowym na wyspie. Taki łączony przejazd wyszedł nas 10$/os, a
czas przejazdu wyniósł łącznie około 5h + prawie godzinne
opóźnienie autobusu.
Na Cat Ba również działa dużo biur
turystycznych, dzięki którym szybko dostaniemy się w wybrane
miejsce czy to z powrotem do Hanoi, czy Sapy, czy Ha Giang.
Na Cat Ba dobrze jest mieć wymienione
pieniądze. Kurs na wyspie jest krótko mówiąc zły. Jeszcze
gorszy, gdy macie na wymianę stare dolary, a nie nowe. Dodatkowo był
problem z bankomatami. Jeśli chodzi o Revoluta, o karta Mastercard
nie działała, dało się wybierać jedynie z Visy.
Koniecznie wpadnijcie zobaczyć video z
Cat Ba!
KLIK
Miejsca oznaczone kropkami (od góry)
Kropka nr 1 - północny port i zielona drabinka
Kropka nr 2 - świątynia Temple at Bay
Kropka nr 3 - wejście do Parku Narodowego, gdzie zaczynają się trasy trekkingowe
Kropka nr 4 - Trung Trang Cave
Kropka nr 5 - Hospital Cave
Kropka nr 6 - największe miasto na Cat Ba (baza wypadowa)
Miejsca oznaczone cyframi
1 - tam odbywa się przeprawa promowa i to tam prawdopodobnie pierwszy raz zetkniecie się z wyspą
2 - okolica, w której można zaobserwować świecący plaknton
3 - deptak z super widoczkami, łączący dwie plaże w pobliżu największego miasta wyspy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz