Sycylia poza sezonem, czyli wszystko na wyłączność




Sycylia zmieniła moje zdanie na temat popularnych wśród turystów, wakacyjnych destynacji. Do tej pory nie widziałam w nich nic, co mogłoby jakoś szczególnie satysfakcjonować, wydawały mi się strasznie nudne. Wszystko zrobione pod turystów, walka o dobre zdjęcie bez jakiejś obcej głowy na głównym planie, przeciskanie się między stadem rozanielonych selfie-makerów. A wszystko po to, żeby zobaczyć coś, czego i tak nie widać. Prawdziwe oblicze zabytku/miejsca ukryte jest zazwyczaj pod dziwną, sztuczną otoczką, której wszyscy bezwiednie się poddają. W takich momentach cała aura tych niezwykłych miejsc znika, w najlepszym wypadku zostaje tylko osłabiona – nic dziwnego. W tłoku ciężko skupić się na prawdziwym duchu danego miejsca, no chyba że jest to miejsce, którego duchem jest właśnie tłok. Wyjątkiem są też miejsca zatłoczone, w których większość osób to lokalsi prowadzący swoje codzienne życie, ale. Sycylia pokazała mi, że wystarczy wstrzelić się w sezon, w którym dane miejsce jest mało atrakcyjne dla typowego wczasowicza. Nagrodą za takie podejście do sprawy jest to, że w najbardziej zatłoczonych miejscach można znaleźć się samemu, krajobrazu plaż nie gracą parasolki, bezludne wyspy są faktycznie bezludne, a w turystycznych miasteczkach zamiast natknąć się na turystów można trafić np. na huczne zakończenie karnawału z udziałem wszystkich mieszkańców.


Taormina zimą backpacking girl


Wszystko nie tak...

Był plan, żeby wypożyczyć samochód. Był plan, żeby objechać miejsca znane i mało znane. Warto było poczytać podczas planowania o tych wszystkich wspaniałych rzeczach i miejscach, które mogłam zobaczyć, ale dziękuję ci losie za to, że NIE trafiłam do 2/3 z nich i, że do tej 1/3, do której trafiłam musiałam dojść na nogach targając ciężki plecak. I dziękuję za to, że w trakcie całej drogi żaden kierowca nie zatrzymał się, żeby mnie podwieźć, tylko uśmiechnięci odmachiwali i jechali dalej. Dzięki temu wypatrzyłam ciekawe miejsca, których prawdopodobnie nie zauważyłabym przemieszczając się samochodem. No i dodatkowo 7km drogi pod górkę zimą zamieniło się w 7km drogi pod górkę zimą z odczuwalną temperaturą +30 stopni.

Wypożyczalnia samochodów, z której mieliśmy skorzystać na lotnisku wymagała zbyt dużego wkładu własnego, o którym wcześniej nie wiedzieliśmy. Można było oczywiście wykupić dodatkowe ubezpieczenie, które nieco minimalizowało wkład, ale dochodziły jeszcze opłaty za wiek kierowcy poniżej 25 roku życia i ostateczna cena nas nie satysfakcjonowała. Poza tym nie mieliśmy doświadczenia w wypożyczaniu samochodów i po krótkiej rozmowie z panem z obsługi, odeszły chęci na nabycie go w tamtym miejscu. W takim wypadku jedyną sensowną opcją było po prostu to olać.

Autobus z Katanii do Taorminy miał odjeżdżać za 2h. Niecierpliwość wzięła górę, dlatego wybór padł na pociąg odjeżdżający za kilka minut. Poza tym przejazd pociągiem był o połowę tańszy. Do 25 roku życia to koszt nieco ponad 4 euro (w niedzielę drożej!) i niecała godzina jazdy. Do pewnego momentu wydawało się, że był to jeden z lepszych wyborów dokonanych tego dnia. Krajobraz jak magnes przyciągał do zabrudzonego okna pociągu. Lasy wielkich kaktusów rosnących na dziko i setki drzewek z cytrynami i mandarynkami dla kogoś wyrwanego ze środka zaśnieżonej Europy wyglądały jak szczyt egzotyczności.

W końcu dotarliśmy. Stacja Taormina – totalne odludzie. Czego ja się spodziewałam? Że pociągiem wyjadę na klif? Niby niedaleko był przystanek autobusowy, ale znowu to czekanie...przecież na nogach będzie szybciej. Taormina położona jest na stromych zboczach, co daje nieskończoną ilość pięknych widoków na morze, wysepki, górzyste tereny i oczywiście wulkan Etnę. I tak oto wąską, krętą drogą podążyliśmy przed siebie. Szliśmy i szliśmy. Minął nas autobus, którym mieliśmy jechać z Katanii, minęło nas też kilka innych autobusów. Nie udało się zyskać na czasie, ale za to dojście do Taorminy było jak ukończenie maratonu. Na mecie leciała zwycięska muzyka, wszyscy wiwatowali, cieszyli się i tańczyli. Bynajmniej nie na naszą cześć. Przypadkowo trafiliśmy prosto na zakończenie karnawału, do którego przygotowywało się całe miasteczko!

Wyspa Isola Bella Taormina Sycylia zima
Taormina zima widok na morze













Turystów nie ma – Sycylijczycy harcują!

Nie spodziewałam się, że na Sycylii odnajdę coś lepszego od słynnego weneckiego karnawału. Pozwalam sobie jednak stwierdzić, że odnalazłam. Karnawał na Sycylii to coś zupełnie niekomercjalnego i nieznanego dla turystów, dlatego czuć prawdziwą, nie wymuszoną atmosferę. Sycylijczycy wychodzą z domów zaopatrzeni w wielkie worki z konfetti, którym podczas parady rzucają we wszystkich w zasięgu wzroku (obrywały nawet babcie stojące pod kościołem). Parada dzieliła się na kilka światów. Świat kowbojów, cukierków, emotikon, piratów, bogów i Indian. Do każdego byli przypisani odpowiednio przebrani mieszkańcy, którzy tańcząc, śpiewając i popijając alkohol przemierzali główny deptak. Za każdą grupką jechał przyozdobiony samochód nagłaśniający skoczną muzykę, co wprawiało w ruch nawet widzów. Na koniec cała ulica wyglądała jak pokryta grubą warstwą śniegu, ale nie...to tylko tony białego konfetti.

Zakończenie karnawału nie ma stałej daty. Termin jest zależny od tego jak w danym roku wypadają święta wielkanocne. Jedno trzeba przyznać – ma moc!

Karnawał włoski - Taormina prawie jak Wenecja

Karnawał na Sycylii
Karnawał Sycylia Taormina











Co robić w Taorminie?

Po pierwsze Taormina jest pełna punktów widokowych, wąskich, uroczych uliczek, drzewek z mandarynkami i typowego włoskiego klimatu. Po drugie, znajduje się tam atrakcja, która jest na liście „must see” osób wybierających się do Sycylii - Teatr Grecki. Miejsce jest naprawdę ciekawe i dodatkowo idealnie widać z niego wulkan Etnę. W sezonie często odbywają się tam różnego rodzaju koncerty i przedstawienia, poza sezonem panuje cisza i spokój. Ci, którzy mają już dość widoków z góry powinni udać się na pobliską plażę. Plaża jest dość specyficzna, bo często łączy się wąskim przesmykiem z małą wysepką Isola Bella umożliwiając przedostanie na nią bez konieczności wypożyczania łódki. Do 1990r wyspa była własnością Florence Trevelyana – brytyjskiej arystokratki, która wybudowała tam swoją posesję i postanowiła urozmaicić nieco faunę importując egzotyczne rośliny. Po śmierci Florence wyspę przejęło państwo i obecnie jest ona rezerwatem przyrody, w którym można natknąć się na nietypowe gatunki roślin, ptaków, lub jaszczurek.


Teatr Grecki Taormina Sycylia zimaTaormina poza sezonem Teatr Grecki

Wyspa Isola Bella SycyliaUkryte miejsca Sycylii kamienie obok plaży Isola Bella

Ścieżka na Isola Bella SycyliaTaormina skutery


Drzewka pomarańczowe Sycylia

 Informacje praktyczne:
x Do Teatru Greckiego niestety nie można wejść kiedy się chce. Jest on otwarty zawsze od godziny 9:00, ale jego zamknięcie zmienia się wraz z porami roku. W miesiącach zimniejszych zamknięcie wypada koło godziny 16-17, w cieplejszych 18-19. Dokładna rozpiska znajduje się na oficjalnej stronie Taorminy.
x Droga na Isola Bella dla niemobilnych: z dworca w Taorminie podjechać busem (zatrzymuje się tam prawie każdy) na przystanek „Capo Taormina”. Stamtąd idzie się jeszcze około 15 minut na nogach w dół. 


Taormina nocą zima


A w Katanii było tak...

Katania - portowe miasto położone u podnóża Etny. To zazwyczaj tam zaczynają przygodę wszyscy ci, którzy postanowili zwiedzić wschodnią część Sycylii. Siłą rzeczy każdy musi Katanię zobaczyć chociaż przez chwilę. I co z tego wynika? Jedni kochają ją za piękno, drudzy nienawidzą za brzydotę... Pisząc o tym mieście zastanawiam się, do której opinii ja powinnam się przychylić. Czy to miasto opisać bardziej od strony podejrzanej dzielnicy, w której mieszkaliśmy, czy od pięknego wschodu słońca w słynnym katańskim parku.
Spędziłam tam zdecydowanie zbyt mało czasu, żeby móc dokonać rzetelnej oceny, ale czas ten wystarczył na pobieżne poznanie dwóch stron miasta. Jedna to tętniące życiem centrum, czyli ekskluzywne butiki, restauracje i masa ludzi podążająca deptakiem, który pilnie strzeżony jest przez żołnierzy. Nieopodal tej bogatej ulicy roi się od knajpek, restauracji i oczywiście kawiarni obleganych do późnych godzin nocnych. Nie raz dziwiłam się, kiedy około godziny 23:00 zmierzałam w stronę mieszkania, a Sycylijczycy zamiast powoli zamykać knajpy, to bardzo powoli je otwierali. Właściwie nie wiadomo po co, bo poza tym głównym deptakiem nie było specjalnego ruchu.
Jeżeli chodzi o jedzenie nocną porą to najbardziej rzuciły mi się w oczy kebaby. Łatwiej było znaleźć bar z kebabami niż pizzerię, a kolejki do wszelkiego rodzaju fast foodów były nieziemskie. Mimo, że nie próbowałam tamtejszego, ulicznego jedzenia, to nie tknę się go już chyba nigdy. Powód jest niewiarygodny...tyle mieszkań w Katanii, tyle możliwości znalezienia przyzwoitego noclegu, a my? My jak się okazało zarezerwowaliśmy nocleg w starej kamienicy otoczonej innymi starymi kamienicami, ciemnymi uliczkami, wysypującymi się śmieciami, a naprzeciwko był Kebab Bar... Bar ten miał wentylację, z której cały dym leciał prosto do naszego okna. Nie mam pojęcia jak ludzie mieszkający w tej kamienicy wytrzymują to na co dzień, ale na pewno nie jedzą kebabów.

Wczesnym rankiem Katania jest uśpiona. Na deptaku nie widać żywej duszy, panuje spokój i cisza. Nikt chyba nie chodzi na wschód słońca do najstarszego parku miejskiego Giardino Bellini – sporo tracą. Może to mieć związek z otwieraniem restauracji o godzinie 24:00. Poza tym, który Włoch zdążyłby na wschód słońca...o wiele łatwiej po prostu pójść na zachód. O godzinie 8:00 w parku miejskim jedynie pewien starszy pan starannie układał rośliny na wielkim skalniaku. Miały one przedstawiać właściwą na ten dzień datę. Poza tym można tam zobaczyć strelicję królewską (czy tylko mi tak bardzo się podoba?), fontanny, a z tarasu widokowego oczywiście wulkan Etnę.


Katańskie obrzeża nocą
Katania nocą
Park miejski katania


Co zwróciło moją uwagę?

Sycylijczycy są bardzo modni. Nie ma osoby, która byłaby ubrana byle jak. Każdy na swój sposób stara się wyglądać stylowo. Szczególnie odczułam to przechadzając się pewną plażą, na której swoją drogą chyba wszyscy byli na randce. Siedząc na równo złożonych kocykach wyglądali jak zastygłe rzeźby wpatrujące się z gracją w morskie fale. Wyprostowani, romantyczni, idealni...z kolei ja z plecakiem idealnie burzyłam ten nastrój.

Druga rzecz...Gołębie! Gołębie łaziły wszędzie tam, gdzie spodziewałam się jakiegoś egzotycznego ptactwa i tam, gdzie nie spodziewałam się ptaków w ogóle. Nie pasowały kompletnie do krajobrazu, ale ewidentnie miały to gdzieś. Nawet w dniu odlotu postanowiły mnie pożegnać wlatując na terminal i prosząc o resztki cannoli.

Na śniadanie obowiązkowo kawa! To w zasadzie napój podstawowy o każdej porze dnia. Kawiarnie ciągle pękają w szwach. To samo tyczy się cukierni i piekarni, które oferują tradycyjne sycylijskie przysmaki takie jak Cannoli (pycha!) lub trochę mniej na słodko Arancini (nadziewane kulki ryżowe). Poza tym prawie wszędzie można kupić kawałek pizzy na wynos, pizzowe bułeczki i masę innych pizzowych rzeczy. Cała reszta wypieków wygląda równie pięknie, także przez przypadek wydaliśmy na nie wszystkie pieniądze 30h przed odlotem. Można się zapomnieć!
P.S. Jeśli nie znacie anchois, to wiedzcie, że są to przetwory z sardeli (bardzo tłusta ryba o ostrym, wyrazistym zapachu i smaku). Warto to wiedzieć, żeby nie kupić przez przypadek pysznej kolacji zepsutej tym podłym dodatkiem. Oczywiście jest wielu zwolenników anchois, jednak ta informacja dla wybrednych niejadków (ja!).


Cannoli Sycylia



3 komentarze:

  1. Ja byłam w Cefalu w lipcu. Turystów multum ale i tak było fajnie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda pora rządzi się innymi prawami - w lipcu przynajmniej miałaś cieplutko :)

      Usuń
  2. Włochy to piękne miejsce, chociaż Sycylia to zawsze kojarzyła mi się z nieuprzejmością lokalsuf. No fajnie, okej byloby pojechać tam.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Wild Heart Tour , Blogger