Południowa Islandia okiem spłukanego człowieka
4/25/2018
Mówi się, że Islandia jest bardzo
droga. To może być prawda. Nie sprawdzałam tego podczas swojej
podróży, bo uwierzyłam na słowo opisywanym relacjom i odpowiednio
się przygotowałam. Edda, która udostępniła nam za darmo kąt w
swoim mieszkaniu śmiała się mówiąc, że jesteśmy niepoważni.
Była zachwycona naszym stylem podróżowania, twierdząc że
większość osób przylatujących na Islandię ciągle narzeka na
ceny. Bardzo ją to irytowało. Tymczasem my mieliśmy plecak pełen
jedzenia i zawziętość w oczach, która pozwoliła nam wycisnąć z
tych kilku dni wszystko co można było.
Dodatkowymi atutami takiej podróży
było to, że spaliśmy u wykształconej przewodniczki po zorzach
polarnych (dowiedziałam się, że ze względu na obecny układ
słońca, aż do 2020 roku zorze będą osłabione, natomiast później
słońce będzie się podnosiło i około 2024 roku nastąpi efekt
WOW). Zostaliśmy też ugoszczeni przez siostrę naszej hostki na
drugim końcu wyspy, w typowym islandzkim domu. Wielkie okna zamiast
ścian, a naokoło sama przyroda. Dowiedziałam się tam, że na
Islandii nikt nie posiada kominków. Po prostu nie byłoby czym w nim
palić, bo drzew jest jak na lekarstwo. Całe ogrzewanie i ciepła
woda brana jest z wnętrza ziemi, dlatego ma okropny zapach. Ciężko
było przyzwyczaić się do mycia twarzy czymś co śmierdzi
siarką...
- Za kilka dni obudzicie się w swoich
domach myśląc, że to był tylko sen.
Edda miała rację...ale jaki to był
sen!
Wszystkie atrakcje Islandii są płatne
Niby nie ma biletów wstępu, niby całe
piękno tkwi w walorach naturalnych, ale...Należy pamiętać, że
transport publiczny na Islandii w zasadzie nie istnieje, a do tych
walorów trzeba się jakoś dostać. Można próbować na stopa, ale
po tym jak zobaczyłam na własne oczy co tam może dziać się z
pogodą doradzałabym jednak wynajęcie samochodu. Możliwe, że w
lecie sytuacja prezentuje się bardziej korzystnie, ale zimą nie
chciałabym czekać w zamieci na samochód, który pewnie i tak nie
zauważyłby mnie w tym całym rozgardiaszu. To i tak pozytywny
wariant takiego przedsięwzięcia, bo prawdopodobnie największym
problemem byłoby to, że NIKT tamtędy nie pojedzie przez bardzo
długi czas.
Stacje benzynowe na Islandii
O wynajęciu samochodu pisałam już
wcześniej. Jeżeli chodzi o stacje benzynowe to na większości z
nich wymagana jest karta płatnicza. Pieniądze nie mają żadnego
znaczenia. Po prostu stacje są samoobsługowe i nie jest akceptowana
płatność gotówką – koniec, kropka. Jeżeli jakiś śmiałek
wyruszy w podróż dookoła Islandii z gotówką to może się
zdziwić. Dodatkowo stacje oddalone są od siebie nawet do kilkuset
kilometrów, dlatego trzeba pilnować licznika.
Na większych stacjach, obok których
jest wybudowany punkt obsługi klienta można poprosić o wydanie
karty, na którą wpłaca się dowolną kwotę. Później zamiast
normalną kartą płatniczą, na stacjach można płacić właśnie
tą (nie wiem, czy działa we wszystkich punktach).
Południowa Islandia – rada na
przyszłość
Najpopularniejsze atrakcje Islandii,
szczególnie te blisko Reykiavika są oblegane przez stada turystów.
Autokary wycieczkowe walą drzwiami i oknami na gigantyczne parkingi
wybudowane tuż u stóp cudów natury. Brzmi mało zachęcająco i w
rzeczywistości również jest uciążliwe, ale...! Najpiękniejsze
wodospady, gejzery, plaże...to wszystko i tak znajduje się przy
głównej drodze. Grzechem byłoby się nie zatrzymać, bo robią
ogromne wrażenie. Zdecydowanie najbardziej polecam jednak
zatrzymanie się w przypadkowych miejscach i próbę odkrycia czegoś
nowego – to jest dopiero zabawa! Ze względu na bardzo krótki czas
pobytu nie miałam w planie takiego przypadkowego zwiedzania, ale jak
to zazwyczaj bywa - zgubiłam się. Piękne było to zgubienie,
chociaż do ostatniego momentu myślałam, że jestem we właściwym
miejscu. Tylko ludzi jakoś nie było...Ogólnie podczas całej
podróży skupiska ludzi spotykaliśmy tylko strikte przy popularnych
atrakcjach. Na drodze nie dało się odczuć nawet najmniejszego
ruchu (a droga jest przecież tylko jedna).
Oto miejsca, które udało mi się
zobaczyć podczas bardzo krótkiego pobytu w marcu. Podzielone
zostały na te oblegane i mniej oblegane (zielony kolor). Wiadomo, że natężenie
turystów zależy też od pory dnia. Bardzo wczesnym rankiem nie
będzie ich zbyt wielu. Jeśli macie możliwości to zostańcie na
dłużej i odkrywajcie jak najwięcej przypadkowych miejsc!
Seljalandsfoss – to
pierwszy przystanek na trasie z Reykiavika. Spadającą z 65m wodę
widać już z daleka. Największą zaletą wodospadu jest możliwość
wejścia „za niego”. Niestety nie jest to możliwe w zimie, gdy
wszystko wokół jest jednym wielkim lodowiskiem, także z atrakcji
tej nie skorzystaliśmy. Wodospad warto zobaczyć również w nocy,
bo należy do jednych z niewielu, które są podświetlone. Dla wielu
osób to ulubiony wodospad południowej Islandii – fakt robi
wrażenie, ale dla mnie spełnieniem marzeń był ukryty około 300m
dalej ...
Gljúfrabúi - tam
już niewielu osobom chce się podejść, albo też nie wiedzą o
jego istnieniu. To wodospad, który najczęściej przedstawiany jest
na zdjęciach z wielkim głazem u jego stóp i ludźmi stojącymi na
tym oto głazie z wyciągniętymi w górę rękami. Nie ukrywam, że
też bardzo chciałam mieć takie zdjęcie, ale... Wodospad jest
ukryty za wielkimi skalnymi formacjami, pomiędzy którymi jest około
metrowa szczelina wypełniona strumieniem lodowatej wody. W lecie nie
jest problemem ściągnąć buty i przejść te kilka metrów, ale
zimą problem był. Choć jeden śmiałek podjął się tego zadania
i wyszedł na tym jak sopel lodu (bryza wodospadu spadała wprost na
niego i od razu zamarzała). Udało się nam znaleźć alternatywny i
lepszy punkt obserwacyjny, choć trzeba trochę kondycji, żeby się
tam dostać. Wspinaczka po skałach, później kilka łańcuchów do
pomocy i na końcu wdrapanie się na nieprzystosowaną do wspinaczki
skałę i oto znajdujemy się naprzeciw wodospadu, na samym szczycie.
Podczas drogi można się ubrudzić prochem i gliną, ale widok
zapiera dech w piersiach. Należy zachować ostrożność, bo na
górze nie ma żadnych zabezpieczeń a skarpa jest duża.
Drangurinn
í Drangshlíð 2 – samotna
skała stojąca u podnóża wulkanu Eyjafjallajökull (nie
wierzę, że nauczyłam wymawiać się tę nazwę). Zgodnie z legendą
olbrzym o imieniu Grettir Ásmundsson wyrwał ją z klifu i umieścił
właśnie w tym miejscu. Pod skałą znajdują się jaskinie i tunele
zamieszkiwane przez elfy, co potwierdza jeden z farmerów. Podobno
zaginął on kiedyś na kilka dni, a po powrocie twierdził że był
w krainie tych małych stworzeń i w dodatku pewna elfka chciała
wziąć z nim ślub!
Skógafoss Waterfall – temu wodospadowi zima z całą pewnością sprzyja. Można podejść do samego podnóża po zamarzniętej, bajecznie uformowanej tafli lodu. Wokół tysiące sopli w różnych kształtach, a przy odrobinie szczęścia i słońca przed wodospadem można zaobserwować wyraźną tęczę. Szerokość to aż 25m, a woda spada z 60-metrowego klifu.
Wrak na czarnej pustyni Solheimasandur – tajemniczy, ukryty wrak samolotu? Niestety już nie tak bardzo tajemniczy i w ogóle nie ukryty...Media tak bardzo nagłośniły to miejsce, że stało się atrakcją przewodnikową. Łatwo do niego trafić, bo przy drodze znajduje się parking, który zazwyczaj pęka w szwach. Wyznaczono nawet prowizoryczny deptak prowadzący do wraku. Powulkaniczny, rozległy teren i widok nieskończonej przestrzeni oraz oceanu w oddali dają mimo wszystko dużą satysfakcję wizualną. Łatwo pomylić się w ocenianiu na oko ile czasu zajmie przejście do samolotu – w rzeczywistości trasa niemiłosiernie się ciągnie, ale dzięki temu podczas wędrówki nie ma uczucia przepychu.
Nawiązując do samego wraku – spoczywa tam od roku 1973. Powodem awaryjnego lądowania była prawdopodobnie awaria silnika, nikomu nic się nie stało.
Czarna
plaża Reynisfjara – to nie tylko jedna z najpiękniejszych
plaż Islandii, ale również świata. Czarny kolor kamyków i żwiru
zawdzięcza znajdującym się na wyspie wulkanom. Jest ona
jednocześnie jedną z najbardziej śmiercionośnych plaż.
Niepozornie wyglądające fale zmyliły już niejednego, kto chciał
zamoczyć swą dłoń w potulnie wyglądającym Atlantyku. W
rezultacie zostawał przez niego pochłonięty już na zawsze. Przy
wejściu na plażę znajdują się tabliczki ostrzegające o tym
niebezpieczeństwie i faktycznie patrząc na zakres fal i ich
zmienność można się śmiertelnie pomylić.
Obok
plaży znajdują się bazaltowe formacje skalne w kształcie
olbrzymich organów. Ciężko uwierzyć, że takie cudo ukształtowało
się całkiem samo. Obok znajduje się również płytka, aczkolwiek
pokaźna jaskinia tego samego pochodzenia. Z oceanu wystaje kilka
bazaltów, które owiane są tajemniczymi, islandzkimi legendami o
trollach. Niektórzy wierzą, że w okolicy plaży krąży również
duch pewnej kobiety, którą kiedyś porwały.
Po
drugiej stronie widać półwysep Dyrhólaey, słynący z maskonurów
(oczywiście o odpowiedniej porze roku).
Bruarfoss – to jeden z tych wodospadów, o których nie wiedziała nawet Edda mieszkająca od niego około godziny drogi. Zrobiła wielkie oczy, gdy pokazałam jej zdjęcia. Miejsce mało popularne, bo trzeba się trochę pomęczyć żeby do niego trafić. W niektórych warunkach pogodowych dojście może być wręcz niemożliwe. W marcu z ledwością toczyliśmy się naszym Hyundaiem wąskimi, oblodzonymi uliczkami. Później około 20minut spacerkiem po kolejnej tafli lodu. Kilka razy zbłądziliśmy, bo nie ma jasno wyznaczonej trasy, ale zdecydowanie było warto!
Praktycznie:
Zaparkować samochód przy samym końcu ulicy Brekkuskogur w okolicy
domków letniskowych i kierować się na mostek po lewej stronie.
Później kilka minut prosto z niewielkim odbiciem na prawo.
Najlepiej wspomagać się mapką.
Geysir – słynny, choć nieaktywny już gejzer znajdujący się na terenach geotermalnych Islandii, od którego nazwę wzięły wszystkie inne gorące źródła tego typu. Geysir do lat 60 Xxw wyrzucał wodę na wysokość aż 80m. Teraz laury zbiera wciąż aktywny Strokkur, wyrzucający wodę co około 10 minut na wysokość 30m. Jest to tak niesamowite widowisko, że nie potrafię sobie wyobrazić jak musiały wyglądać o ponad połowę wyższe słupy wody wyrzucane przez Geysir. Czekając na wybuch warto znaleźć miejsce, gdzie wiatr nie zniesie strumienia wody. Nic przyjemnego zostać oblanym ciepłą, śmierdzącą siarką wodą – ja zostałam.
Na
terenie całego pola geotermalnego jest wiele dziur z gotującą się
wodą. Woda w tych miejscach ma od 80-100 stopni.
Gullfoss - wodospad przytłaczający swoją potęgą i mroźnym wiatrem, który uniemożliwia normalne poruszanie się w jego okolicy. Jego siła przewyższa Niagarę. Niejednokrotnie można natknąć się na niego w rankingach najpiękniejszych wodospadów świata i nie ma w tym żadnej przesady. Jest niesamowity. Istnieje kilka wyznaczonych punktów widokowych, z czego zimą ten przebiegający najbliżej wodospadu jest zamknięty. Początkiem 20w wodospad miał być przekształcony w hydroelektrownię. Plany te poszły w zapomnienie dzięki pewnemu farmerowi, który odrzucał wszystkie projekty mówiąc „Nie sprzedam swojego przyjaciela”.
Bazalty
pokryte mchem, kuce i kolory nieba – przemieszczanie się
pomiędzy kolejnymi punktami trasy, wcale nie odbiega od nich
atrakcyjnością. Księżycowy krajobraz, góry, skały i wszystko
naokoło jest tak dziwne, że nie można oderwać oczu. Dodatkowo
niebo co chwilę zmienia swój kolor. Nigdy nie widziałam
piękniejszego zachodu słońca od tego na Islandii, choć zaraz po
nim przyszła śnieżyca i niemiłosierny wiatr (można się było
tego spodziewać, bo niebo dosłownie stało w płomieniach).
Dodatkowo bardzo częstym widokiem przy drodze są islandzkie kuce,
które z ciekawością sprawdzają czy ktoś nie ma przypadkiem
czegoś dobrego do jedzenia.
Gufudalsvöllur
– miejsce, do którego trafiłam przypadkowo znajdowało
się w okolicy pola golfowego, mniej więcej na końcu ulicy
Gufudalur. Wędrówka wzdłuż rzeki po miękkim jak gąbka mchu nie
mogła się równać z niczym innym. Idealne miejsce na odpoczynek.
Latarnia Grotta – wcale nie taka zwykła latarnia. Usytuowana na zachodnim cyplu Reykiaviku (a w zasadzie w oddzielnym już miasteczku Seltjarnarnes), potrafi podstępnie odciąć od lądu nieświadomych zwiedzających. Przyznam, że też byłam nieświadoma i na własne oczy zobaczyłam jak morze podczas przypływu dosłownie w kilka minut odcina drogę powrotną z latarni na brzeg. W internecie znalazłam artykuł nabijający się z bezmyślnych osób, które beztrosko idą ją zwiedzać, a następnie wracają w panice po śliskich kamieniach zaporowych – nie wiele brakło i mogłabym się z wpisem utożsamić. Miejsce jest mimo wszystko warte odwiedzenia, aczkolwiek nie polecam go do polowania na zorzę – dziesiątki samochodów i ogólny tłok w porze nocnej.
Blue Lagoon – Drogo i komercyjnie – powiedzą jedni. Luksusowo i komercyjnie – powiedzą drudzy. A ja wam powiem, idźcie tam na wschód słońca! Wybrałam się tam tuż przed odlotem, tak żeby zobaczyć te słynne źródła chociaż „zza szyby”. Okazało się, że wstęp na część terenu jest bezpłatny, a marcowym rankiem nie ma tam jeszcze nikogo. Widok nie z tej ziemi.
P.S:
woda serio jest cieplutka, tylko zmarznięta przy brzegach.
Dziękujemy za tę wirtualną wędrówkę po Islandii. Cudowne zdjęcia! Wodospady zachwycające :) Gdyby nie było tam tak zimno to aż chciałoby się tam zostać na stałe ;)
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce, bardzo klimatyczne. Magia zdjęć przyciąga, ale mnie samą zimny klimat całkowicie odpycha ;)
OdpowiedzUsuńTrafiłaś w mój czuły punkt. Islandia jest na mojej liście ,,chce kiedyś pojechać".
OdpowiedzUsuńZachowuje link dla męża, bo chce mu ,, reklamować" 😋
Islandia to pierwsze miejsce do zobaczenia! Na razie nie mamy kiedy, ale mam nadzieje ze w przyszłym roku uda się to zobaczyć na własne oczy! Piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńAle tam jest ślicznie. Piękne zdjęcia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńIslandia jest bardzo fotogeniczna :) Dziękuję i również pozdrawiam
UsuńIslandia to taki piękny kraj
OdpowiedzUsuń